Na straganach już mnóstwo nowalijek a ja przerabiam jeszcze zeszłoroczne ziemniaki. Te co zostaną z obiadu zamieniam w kopytka, przemycając w nich inne warzywa. Można powiedzieć, że to takie warzywne leniwe. W tym sezonie hitem okazały się trzy wersje:
- z brukselką
- z jarmużem
- a już najlepsze powstały przypadkowo z totalnych resztek z glazurowanej marchewki oraz takiej brukselki. No ale jak nie miały być pyszne skoro znalazło się w nich wszystko co najlepsze: i troszkę czosnku i parmezanu i boczku.
Jedna sprawa jednak nie dawała mi spokoju: co zrobić, żeby nie trzeba było dosypywać do ciasta dużej ilości mąki. Warzywa gotowane albo blanszowane sprawiają, że ciasto jest bardzo mokre. Postanowiłam zatem rozdrobnić je bez gotowania. Na pierwszy (i na razie jedyny) ogień poszedł jarmuż. Siekanie nożem odpadło na przedbiegach. Spróbowałam za to rozdrobnić go nożami mechanicznymi czyli malakserem, tak jak robię pesto, ale okazało się, że bez dodatku oliwy mój malakser sobie z tym zadaniem nie poradził. Ostatnią deską ratunku była maszynka do mielenia i ta próba zakończyła się sukcesem. Taki
"jarmużowy granulat" (z wyglądu, bo mokre toto) można dodawać do kopytek, naleśników, farszów, kotlecików, zamrozić czy przerobić na pesto, które dodamy do zupy czy makaronu.
Tu muszę dodać jeszcze kilka słów o jarmużu. Panuje opinie, że jarmuż najlepszy jest zimą i przemrożony. Tak też starałam się go zjadać. Na wiosnę, niemal ogołocony po zimie, wydał mnóstwo nowych liści i zaczyna kwitnąć. Dla zdrowia postanowiłam dodać kilka listków do jajecznicy. Robiłam już tak kiedyś ale z efektu nie byłam zadowolona, bo tak jak już pisałam, był gumowaty i trudny do pogryzienia. Tymczasem tym razem okazał się niezwykle delikatny. Byłam zaskoczona. Świeże, młode, nie przemrożone listki okazały się dużo smaczniejsze. Na drugi dzień jadłam surowy, jak sałatę z dodatkiem młodych listków mniszka, pomidorów i miodowym sosem winegret. Pycha.
Tu muszę dodać jeszcze kilka słów o jarmużu. Panuje opinie, że jarmuż najlepszy jest zimą i przemrożony. Tak też starałam się go zjadać. Na wiosnę, niemal ogołocony po zimie, wydał mnóstwo nowych liści i zaczyna kwitnąć. Dla zdrowia postanowiłam dodać kilka listków do jajecznicy. Robiłam już tak kiedyś ale z efektu nie byłam zadowolona, bo tak jak już pisałam, był gumowaty i trudny do pogryzienia. Tymczasem tym razem okazał się niezwykle delikatny. Byłam zaskoczona. Świeże, młode, nie przemrożone listki okazały się dużo smaczniejsze. Na drugi dzień jadłam surowy, jak sałatę z dodatkiem młodych listków mniszka, pomidorów i miodowym sosem winegret. Pycha.
Po moich przydługawych wstępach przeważnie następuje przepis ale tym razem go nie podam. Kopytka za każdym razem robię na wyczucie i żadna próba odnotowania ilości składników na nic się nie zda, bo każda mąka jest inna, ziemniaki bardziej lub mniej skrobiowe itd.
Składniki:
- ugotowane ziemniaki przeciśnięte przez praskę (najlepiej odmiany wysokoskrobiowej)
- rozdrobniony jarmuż (nie więcej niż 1/3 objętości ziemniaków)
- sól
- jajko (może ok 1-2 na 0,5 kg masy)
- mąka
Im mniej mąki tym lepiej, ale muszą dać się uformować i tyle. Ja mam przeważnie ciasto tak wilgotne, że nawet porządnych wałeczków nie mogę z nich uformować, tylko odrywam porcję ciasta, podsypuje mąką, żeby się nie przykleiło, rozpłaszczam ręką na placek i kroję wzdłuż a następnie w poprzek.
Kopytka wrzucam na wrzątek (zsypując z silikonowej deski wprost do garnka), po chwili delikatnie mieszam, szybko doprowadzam do wrzenia i prawie od razu wyjmuję. Jeżeli widzę, że są rozpadające to natychmiast hartuję zimną wodą (nie zawsze tak się dzieje, jak jest duża ilość mąki i jajek to się nie rozpadną ale gdyby to się komuś zdarzyło, to po zastygnięciu można ponownie pokroić i podsmażyć na patelni - wypróbowałam)
Podawać jak zwykłe kopytka: jako samodzielne danie, z boczkiem, z parmezanem, z sosem serowym, grzybowym lub jako dodatek do mięsa.
Na zdjęciach są jarmużowe kopytka odsmażone na drugi dzień. Dlatego są takie trochę bure.
Na zdjęciach są jarmużowe kopytka odsmażone na drugi dzień. Dlatego są takie trochę bure.
Pyszne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie dania z kluchami, mniammmm...
i jakie to wszechstronne danie, narobię furę a potem podaję z różnymi dodatkami
Usuńmoże w takim daniu przekonałabym się do jarmużu:)
OdpowiedzUsuńna pewno warto spróbować:)
UsuńZa kopytkami nie przepadam, ale wydaje mi sie, że gdyby usmażyć z tych skłądników kotlety ziemniaczane, byłyby rewelacyjne. Muszę kiedyś spróbować.
OdpowiedzUsuńTak, to z pewnością też bardzo dobry pomysł.
UsuńZrobiłam te kotlety - do ugotowanych ziemniaków dodałam pesto z jarmużu i wyszło naprawdę nieźle. Zrobię je jeszcze raz, bo też mam zapasy jarmużu, które chcę już wykorzystać i może uda mi się zrobić jakieś zdjęcia i wrzucić u siebie na blog. Dzięki za inspirację.
UsuńTo ja dziękuję, że zdałaś relację. Mam nadzieję, że dzieci też przynajmniej spróbowały. Mój trochę narzekał, że zielone ale zjadał z parmezanem a później pokrojone jako zastępniki klusek w zupie pomidorowej.
UsuńAle fajnie to wymyśliłaś :) Mi te kopytka przypominają popularne w Toskanii kluseczki gnudi.
OdpowiedzUsuńNie znałam gnudi ale już doczytałam, bardzo fajne pomysły, muszę jeszcze poeksperymentować. Dzięki.
UsuńJarmuż uwielbiam - robię chipsy i pastę z niego. Kopytka wyglądają przepysznie:)
OdpowiedzUsuńJa od czasu tych kopytek, też zjadam go w wielu innych daniach.
UsuńŚwietne te kopytka :) też mam podobne w planach bo.... jeszcze stare ziemniory są w worku i trzeba je jakoś dosmaczyć, bo wiadomo, że już nie smakują idealnie. No właśnie, ciekawostka z tym jarmużem, może powinno się sprzedawać ten młody i wszyscy,, szamali,, by go jak sałatę :))) bo te stare liściory to nie zawsze się przyjmują....
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
No właśnie a teraz z młody to jak każda kapustka mięciutki, i z jajecznicą pyszny i danie inspirowane caldo verde zrobiłam i nawet dziecku smakowało. Na prawdę polecam:)
UsuńKolejny świetny Twój pomysł. Chetnie skorzystam bo to doskonały sposób na ukrycie jarmużu dla umiarkowanych jego fanów :)
OdpowiedzUsuńOtóż to:) przemytnictwo zdrowych rzeczy wskazane
UsuńZrobię dla młodego on uwielbia kopytka :D
OdpowiedzUsuńoby tylko kolor mu się spodobał:)
UsuńCiekawa jestem smaku, wiosenne kolorki :)
OdpowiedzUsuńNa żywo jeszcze ładniejszy kolorek mają:)
Usuńizomorfia3
OdpowiedzUsuńU mnie jako dodatek do grilla… Cudne…jarmuż jak i szałwia i inne zioła,których nie żałowałam-a dodałam z własnego ziołownika wzbogaciły tylko ich smak…
Z pewnością zioła nadały ciekawego smaku. Mnie kusi jeszcze wersja z pokrzywą:)
Usuń